top of page

I weź tu ubierz tęczę...

Marta Ochman

„Tobie zawsze się przytrafiają takie sytuacje” – niestety, czy stety moja przyjaciółka ma rację. Nie znam drugiej osoby, która mogłaby się „pochwalić” takimi historiami jak ja. Faceci to ich silnik napędowy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zawsze to oni są głównymi bohaterami moich opowieści. Albo śmierdzę olejem z powodu pracy w gastro, albo jestem mało kobieca, bo nie idę do łóżka po jednym postawionym piwie, mam grube nogi, bo biegam, albo właśnie (o tym za chwilę), mam niepomalowane paznokcie i od razu w ten sposób deklaruję bycie homoseksualistką. Faceci, ogarnijcie się.


Do rzeczy.

Środowy poranek. Jak zwykle zaczynam go od wykładu o 8:00 na uczelni. Opinia publiczna może nie brzmi zbyt ciekawie, ale nie dali nam dużego wyboru fakultetów. Przyjechałam na wydział kilka minut przed 8, zrobiłam poranny jogging na 3. piętro i usiadłam w pobliżu sali wykładowej. Wiedziałam, że mojej przyjaciółki nie będzie na zajęciach, dlatego znalazłam wolną ławkę i czekałam, aktualizując dane, co się dzieje na tym świecie.


Nagle obok przysiadł się koleś. Here we go again…

- Wiesz może, czy ktoś wchodził do sali 3.coś? – zapytał obczajając mnie wzrokiem.

- Yyy… nie. Mam zajęcia w innej sali – odpowiedziałam.

- A ok. Masz fajne buty. Customy? – zapytał zerkając na moje tęczowe Conversy.

- Dzięki. Kupiłam je już takie (mój wyraz zakłopotania na twarzy). Dużo tęczowych rzeczy jest w Tigerze, jeśli szukasz.

- A nie, nie. Czekasz teraz na zajęcia?

- Taaak.

- A co studiujesz? Wyglądasz na kreatywną osobę, to pewnie coś kreatywnego – wskazał na moją wstążkę we włosach.

- Dziennikarstwo.

- A to chyba nie takie kreatywne.

- No właśnie jest, robimy sporo projektów, artykułów itd. – poirytowałam się – A ty?

- Elektroniczne przetwarzanie informacji.

- Aha (w myślach zaczęłam błagać, żeby profesorka już przyszła).

- Wyglądasz jak prawdziwa krakowianka. Jesteś z Krakowa?

To, że mam wstążkę we włosach, nie czyni mnie krakowianką, ale okej.

- Mieszkam, ale nie pochodzę z Krakowa – próbowałam go zbyć.

- Mieszkasz sama czy z kolegą albo koleżanką?

Otworzyłam szeroko oczy i poczekałam chwilę, czy robi sobie jaja, czy co.

- Z przyjaciółką, a co?

- A to nie nudzicie się w nocy – zaśmiał się.

- Co?

- A takie moje fantazje hahah.

- A ty mieszkasz sam czy z kolegą?

- Z kolegą.

- To też musicie mieć ciekawie w nocy w takim razie.

- A nie, nie – zaprzeczył w ogóle zaskoczony, że o to pytam.

Cisza. Ta z tych niezręcznych. Miałam już iść pod salę, ale wtedy zapytał:

- Jesteś lesbijką?

Zamurowało mnie. Nigdy wcześniej nikt nie zadał mi takiego pytania. Studia, pochodzenie, jakieś zainteresowania, hobby – to ok, zawsze się o to pyta. Zacięło mnie, odebrałam to jako atak na moje poglądy, na osoby homoseksualne, na moją prywatność. Czułam się oburzona, wkurzona, a jednocześnie zaskoczona. Zatkało mnie i jedyne, co udało mi się wydusić, była odpowiedź: „Nie”.

Wtedy chwycił mnie za dłoń i zaczął oglądać moje paznokcie. PAZNOKCIE. Wyrwałam mu się i popatrzyłam na niego z wyrzutem.

- Musiałem sprawdzić paznokcie. Krótkie, niepomalowane. Jesteś pewna, że nie jesteś lesbijką?

- Co proszę?

- Pokaż jeszcze te dwa palce – wskazał na drugi i trzeci palec.

Tego było za wiele. W tej samej chwili dostałam powiadomienie na telefon i na wyświetlaczu pojawiła się moja tapeta. UWAGA – tęcza.

- Ooo tu też masz tęczę.

- I co z tego? Lubię kolory, tęczę – w oddali zobaczyłam profesorkę.

Schowałam telefon do torby, chwyciłam kurtkę i już miałam wstać, kiedy zapytał:

- Dasz mi swojego Fejsa?

Wstałam i robiąc pierwszy krok w stronę wolności i przestrzeni osobistej rzuciłam tylko:

- Tęczuj się.



Dowiedziałam się, dzięki tej sytuacji, że krótkie, niepomalowane paznokcie to oznaka bycia lesbijką. Czujecie tę ironię i sarkazm, co nie? Opowiedziałam tę historyjkę też mojej współlokatorce, o tym jak się ponoć świetnie bawimy nocą. Co za przypadek, że moja współlokatorka też ma krótkie i niepomalowane paznokcie.

Ktoś zapyta: „Czemu to znosiłaś”? Byłam ciekawa, jak to się rozwinie. Naruszenie mojej prywatności, chyba pod każdym względem w tej konwersacji, było nie na miejscu z mojej perspektywy. Jednak ciekawość granic i bezczelności drugiej osoby nie pozwoliła mi tego skończyć natychmiast. Gdyby nie to, że profesorka przyszła i tak bym skończyła to przedstawienie w szybkim czasie, bo zaczęło się robić nawet nie niezręcznie, co niesmacznie. Obcy koleś przysiada się do Ciebie i po 5 minutach rozmowy wchodzi na prywatę. Coś tu poszło nie tak.

Nawet jeśli byłabym lesbijką, to co? Byłabym gorsza? Mniej kobieca? Mniej wartościowa? Co orientacja seksualna ma do bycia człowiekiem?

Jeśli koleś ma tylko takie praktyki na poznawanie nowych osób i podryw to życzę mu szczęścia.


Myślę, że warto też wspomnieć, że to nie pierwszy raz, kiedy słyszałam komentarze związane z obecnością tęczy w moim ubiorze. W wakacje przed pandemią usłyszałam komentarz na temat mojej tęczowej torby. Byłam na spacerze z mamą w mojej miejscowości rodzinnej, która słynie z religijności, klasztoru, papieża itd. i wtedy pewien mężczyzna zaczepił nas. Był z rodziną najprawdopodobniej na wycieczce familijnej. Zapytał: „Przepraszam, ile Pani zapłaciła za tę torbę"? Odpowiedziałam, że 6 zł (czasy przed inflacją). On na to: „Za darmo bym jej nie chciał".

Nie ruszają mnie takie zaczepki i komentarze, tylko martwi, że ludzie są tacy fałszywi, wredni i zamiast pomagać, to szukają sposobów, jak dopiec drugiemu.

Może skomentuję to tylko piosenką Doorsów.


Peace & Love ♥

Comentarios


bottom of page