Siedzę w łóżku pod kołderką i kocykiem, ubrana w gruby zimowy sweter ze świątecznym motywem i spoglądam na mój kubek, z którego unosi się para gorącej herbaty z miodem. W związku z dzisiejszą temperaturą (-10°C) nie będę długo czekać, aż będę się nią delektować. Mrozy odczuł też mój pies, który zaskoczył mnie swoim wyborem miejsca na południową drzemkę. Zapatrzona w monitor laptopa poczułam ruch na materacu. Coś się zbliżało, było coraz bliżej i bliżej i nagle poczułam wilgotny nosek Tobusia. Przytulił się do mnie i bez pytania wsunął się pod koc. Rozanielona pod niebiosa zdjęłam z siebie koc i przykryłam go pod same uszka. Wtedy spojrzał na mnie z wdzięcznością i utulił się do snu. Wróciłam do swoich notatek biedniejsza o koc, ale bogatsza o przyjaciela u boku. Czy może być lepiej? Kiedy zadałam sobie to pytanie gładząc Tobiego po pyszczku przypomniałam sobie o swojej zimowej herbacie. Jednak bałam się, że minimalny ruch spłoszy psa, a ja zostanę bez mojego osobistego grzejniczka. Poza tym, kiedy Toby zasypia obok mnie czuję się jak wybraniec niczym Neo z Matrixa, czy Harry Potter. Nie mogłam tego stracić. Spoglądając na mój ulubiony beatlesowski kubek, z którego para była już znikoma dałabym dużo za możliwość wypowiedzenia: "Accio kubek" lub jak Keanu przyciągnąć go za pomocą umysłu. Niestety nie posiadam nadprzyrodzonych zdolności ani czarodziejskiej różdżki.
Musiałam wybrać: Toby vs. zimowa herbata. Wybór był oczywisty. Nie musiałam się długo zastanawiać, co bardziej mnie uszczęśliwi. Miodową herbatkę zrobię jeszcze kilkadziesiąt razy, ale wspólne chwile z najlepszym przyjacielem są bezcenne i niepowtarzalne, dlatego cieszę się nimi w każdej możliwej sytuacji. Nic nie jest w stanie zastąpić tej więzi i potrzeby kontaktu. Kontakt z drugą osobą, zwłaszcza tą bliską, czy pupilem to chwile warte zapamiętania. Warto wtedy na chwilę odłożyć laptopa, telefon i przestać przeglądać posty obcych ludzi, a spytać najbliższych face to face "Co tam słychać". Wiem, że to już oklepane, ale sama się na tym łapie, że polubię post dawnej znajomej, ale nie napiszę do niej, bo uważam to za wystarczającą interakcję lub boję się, że nie będzie, o czym pisać. Odkąd częściowo wróciły zajęcia stacjonarne na uczelniach zaczęłam to zauważać i skupiłam się bardziej na spotkaniach ze znajomymi, przyjaciółmi, czy nowopoznanymi osobami. Po internetowej izolatce, która trwa od 2019 roku, zaczęłam doceniać spotkania twarzą w twarz, za którymi jak się okazało tęskniłam. Wyjście na kawę, spacer, wspólny wyjazd, czy nawet wspólne siedzenie w ławce na zajęciach to świeży powiew w życiu. Jeszcze w liceum spotkanie z drugą osobą, czy grupą znajomych przerażało mnie, przekładałam naukę nad życiem towarzyskim. Teraz na własnej skórze przekonałam się, że nie można siedzieć non-stop w czterech ścianach skupiona tylko i wyłącznie na sobie. Czas dla siebie to ważny element mojego życia, ale nauczyłam się, że chwile spędzone z drugą osobą mogą stać się niezapomnianymi wspomnieniami. Dlatego czasami zamiast patrzeć na nowinki na Insta czy fb idę do pokoju obok pogadać z mamą, zabieram psa na spacer lub piszę do znajomych, czy mają czas na kawę. Nawet, gdy w pokoju idzie włączony wykład wolę poplotkować z moją współlokatorką, bo "interesująca" wiedza o prawie pasowym nie ucieknie, a kilka chwil spędzonych w towarzystwie Kasi to o niebo lepsza opcja. Momentami sama siebie zaskakuję, że potrafię otworzyć się na drugiego człowieka i, co więcej pragnę tego kontaktu.
Dopiero, kiedy czegoś nie mamy, coś nam odebrano wtedy to doceniamy. Pandemia mnie nauczyła, że dziś kontakty międzyludzkie to niepewna rzecz, dlatego cieszę się każdą chwilą spędzoną ze znajomymi i rodziną. Wiadomo, nie zawsze jest kolorowo, ale zawsze warto mieć z kimś pogadać, czy po prostu popatrzeć na kogoś nie przez szklany ekran, na żywo.
Comments