top of page

Asertywność nowym objawem choroby Aspergera?

Marta Ochman

Zaktualizowano: 17 sie 2022

„Pięknie wyglądasz!”

„Masz może korzenie śródziemnomorskie, bo wyglądasz jak Hiszpanka”

„Może napijemy się drinka u mnie na mieszkaniu”?

„Jesteś kompleksową kobietą, masz wszystko, czego szukam”

„Chcę spędzić z Tobą noc”

„Mogę dotknąć Twoich włosów? Są takie piękne”

„Masz bardzo fajne buty”

„Zatańczymy? Ruszasz się jak bogini”

„Koleżanką zajmie się mój kolega. Chodź, napijemy się czegoś”


A Ty jakie teksty usłyszałaś?


Oprócz tego dochodzi pierwszy dotyk, często ten „zły dotyk”. Uwaga na szlufki od spodni, faceci uwielbiają za nie chwytać, podobnie jak za rękę, którą traktują jak sznurek lub smycz. Ponadto głaskanie włosów, dlatego zapomnij o dobrym stanie fryzury po imprezie. Nie można zapomnieć o dłoni, która zawsze jakimś sposobem ląduje na tyłku albo w pasie. Do tego sztuczki z siedzeniem na kolanach i przysuwanie krzesła kobiety do swojego. Szarmancki uśmiech, mocne perfumy i najczęściej markowe ciuchy – niby przepustka do uczuć dziewczyny. Prawie zapomniałam o kupowaniu drinka lub piwa, a także zaproszeniach do fajnego baru, którym jest mieszkanie faceta. Przechwałki, pokazanie swojego „ego” i zawyżonej męskości, która to niby góruje nad delikatną kobiecością.


Nie wiem jak Wy, ale 9/10 facetów właśnie się tak przy mnie zachowuje. Zmęczyłam się tym. Ostatnie wydarzenia w takim stopniu, że postanowiłam dać sobie spokój z wszelkimi relacjami damsko-męskimi. Usunęłam na stałe konto na Tinderze, staram się nie zwracać uwagi na facetów, a przede wszystkim nie daje im powodów do zaczepek. Chcę spędzić trochę czasu ze samą sobą, poznać lepiej samą siebie i skupić się na sobie. Jeśli po drodze spotkam odpowiednią osobę, odłożę swoje plany na później, żeby zrobić miejsce dla nowej relacji. Jak na razie mówię pass.


Wbrew pozorom to, co się wydarzyło na przestrzeni ostatniego miesiąca było nawet zabawne i kształcące. Dzięki tym sytuacjom mam teraz temat na wpis na blogu czy Tik Toki. Czasami się zastanawiam, co kieruje takimi ludźmi, bo nie potrafię ich zrozumieć.


Grejpfruty z Glovo

W jeden z weekendów lipca razem z przyjaciółką wyszłyśmy na wspólny obiad i drinka. Po pysznych burgerach i Cuba Libre poszłyśmy spalić kalorie na parkiecie.

Wieczór był gorący, niebo bez jednej gwiazdki, a w Centrum Krakowa jak zwykle mnóstwo ludzi. Około 2:00 pomyślałyśmy o zmianie klubu i wyszłyśmy na zewnątrz. Przechodziłyśmy obok Sukiennic, kiedy zaczepili nas 2 faceci. Markowe ciuchy, siłownię widać z daleka, tak samo jak było czuć ich perfumy. Zaczęli z nami rozmawiać i od pierwszej minuty posypały się komplementy. Zostałam zapytana o pochodzenie. Padło na Hiszpanię i Brazylię. Układ idealny – 2 kolegów na 2 koleżanki. Nie zdążyłam zauważyć, kiedy moja przyjaciółka zniknęła i przestraszyłam się, bo zostałam sam na sam z nowopoznanym facetem na środku Rynku po 2 w nocy (nie myślcie sobie, że jestem nieodpowiedzialna – zawsze mam gaz pieprzowy przy sobie :P). Okazało się, że moja przyjaciółka po prostu usiadła z jego kolegą na pobliskiej ławce za budynkiem, żebyśmy sobie pogadali w cztery oczy.

Dostałam zaproszenie do najlepszego baru na świecie, czyli jego pokoju. Po kilku minutach spaceru zorientowałam się, że to nie ma sensu i zawróciłam. Miałam nadzieję, że sobie odpuści. Niestety wrócił się ze mną i zaczął opowiadać o swoich nowych butach za 800 złotych, siłowni, podróżach, samorozwoju i nowym hobby. Z wielkim zainteresowaniem i pasją zaczął opowiadać, jak robi sobie sam na śniadanie sok z grejpfrutów, które zamawia przez Glovo. Potakiwałam tylko głową mrucząc pod nosem: „fajnie”, kiedy nagle powiedział: „Ty to pewnie chodzisz do sklepu? Do jakiejś Biedry albo Lidla”? Na początku myślałam, że się przesłyszałam, ale on naprawdę się uważał za lepszego, że zamawia owoce na mieszkanie, a ja jako zwykły i szary człowiek muszę robić zakupy sama. Czekałam aż zapyta czy może wpłacić jakąś darowiznę w celu wsparcia mnie, bo to przecież niewyobrażalne w XXI wieku robić zakupy w sklepie spożywczym.

Chciałam jak najszybciej skończyć tę komedię. Ostatnie metry do mojej koleżanki pokonałam przyspieszonym marszem (obcasy mi w tym nie przeszkodziły) i rzuciłam szybko, że idziemy coś zjeść SAME. Padło na Maka, gdzie 2 for U zdziałało cuda regeneracyjne. Opowiedziałam wszystko mojej przyjaciółce, która nie kryła się ze śmiechem. W pewnym momencie zaczęłyśmy się tak śmiać, że nie mogłyśmy przełknąć frytek.

To była piątkowa noc. Sobotnie południe następnego dnia nie zapowiadało się lepiej, choć wtedy tego jeszcze nie byłam świadoma.


You’re a complex woman (czyt. chcę iść z Tobą do łóżka)

Sobotnie przedpołudnie. Obudził mnie skwar na zewnątrz, który dobijał się do moich okien od rana. Obudziłam się z bardziej podkrążonymi oczami niż zwykle, pewnie dlatego, że spałam niecałe 6 godzin po piątkowej nocy pełnej wrażeń. Pomimo tego, kiedy odsunęłam zasłony i otworzyłam okno, które przypominało drzwiczki piekarnika, byłam zdecydowana w 100%, że nie mogę przegapić takiej okazji na opalanie. Szybko się ubrałam w top i szorty, spakowałam butelkę wody i kanapkę na śniadanie i w 15 minut byłam gotowa na podbój Zalewu Bagry. W słuchawkach leciała jedna z moich ulubionych playlist, a ja wysmarowana kremem do opalania odpięłam rower i musiałam przejść kilkaset metrów do ścieżki rowerowej. Jednak po chwili usłyszałam pomimo słuchawek „Excuse me!”, co mnie wyrwało z zamyślenia. Pierwsza myśl – turyści na Kazimierzu, ale się pomyliłam.

Zatrzymał mnie facet, Anglik (brytyjski akcent jest zbyt charakterystyczny), który spytał, dlaczego prowadzę rower zamiast na nim jechać. Zaniemówiłam, bo kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne na co wpadłam było wytłumaczenie o ścieżce rowerowej. Potem chciał się dołączyć do mojej szybkiej wycieczki nad zalew i dał mi swojego WhatsAppa. Po ostatnich przeżyciach z facetami i grejpfrutami nie byłam chętna na jakiekolwiek nowe znajomości, ale stwierdziłam: Co mi tam. Od razu napisał, ja mu podesłałam zdjęcie plaży, a potem spotkałam się z nim tej samej nocy po pracy. Piwo z nowopoznanym na ulicy kolesiem o 2 w nocy na Placu Nowym może nie brzmi odpowiedzialnie, ale to było ostatnie o czym wtedy myślałam. Facet wydawał się naprawdę spoko, tu warto podkreślić wyrażenie „wydawał się”.


Teoria męskości

Czego ja się nie nasłuchałam w czasie trwania tej znajomości, która (na całe szczęście) trwała tylko 3 tygodnie. A więc, od czego by tu zacząć… Może najpierw o męskich i nieujarzmionych instynktach. Oczywiście nie mogło być inaczej, na piwie usłyszałam tekst: „I want to spend this night with you, Marta”. Nie ruszają mnie takie zagrywki. W ramach odpowiedzi „nie” opowiedziałam mu o poprzedniej nocy. Zamyślił się, ale po kilku chwilach przedstawił mi swoją koncepcję myślenia jako facet. Otóż, mężczyźni to zdobywcy, którzy już od czasów prehistorii zdobywają kobiety polując, walcząc itp., a więc to ich natura i męski instynkt, że chcą kobietę dla siebie. Ja jako kobieta nie mogę się dziwić, że facet chce iść do łóżka po jednym piwie, bo ma swoje usprawiedliwienie – jest mężczyzną. Przytaknęłam z grzeczności, bo większego kitu dawno nie słyszałam. Nie wchodźmy w tematy polityki. Poza tym, po kilku godzinach smażenia frytek jakoś nie miałam siły się spierać. O gustach się nie dyskutuje, co kto lubi, ale w moim przypadku odebrałam to na minus.


Lęk wysokości i kontroli

Na kolejnym spotkaniu, tym razem w dzień, dostałam propozycję lotu balonem nad Wisłą i przejażdżki kołem przy Hali Forum. Mój lęk wysokości przeszkodził w planach Anglika, ale chyba się zadowolił naziemnym spacerem brzegiem Wisły. To spotkanie dało mi dużo do myślenia, bo dostałam deklarację: „I want to see you again”. Nie byłam zbytnio przekonana do tej znajomości, bo dość dużo nas różniło: kultura, podejście i styl życia, wiek, zdanie na dość istotne tematy i definicja związku. Podczas tego spotkania czekałam tylko, kiedy wyciągnie pierścionek zaręczynowy, bo zachwalał siebie jako housewife, opowiadał o swoich planach przeprowadzki do Krakowa na stałe i nawet kupnie roweru, żeby sobie ze mną pojeździć. Byłam przytłoczona tymi wszystkimi wyznaniami i myśleniem o tak odległej przyszłości. Byliśmy na dwóch piwach, a on już obiecywał mi siebie i swoją obecność w moim życiu. Szukałam wyjścia ewakuacyjnego. Następnego dnia wrócił na tydzień do UK, a ja miałam chwilę, żeby się poważnie zastanowić, czego sama chcę. Ja, nikt inny. W wiadomościach od niego często widziałam aluzję do jego obietnic i przechwałek. Codziennie dostawałam zdjęcie obiadu, jego robót w domu jak np. sadzenie kwiatków czy robienie zakupów, a ponadto nawet słyszałam teskty typu: „you will marry me if I cook a dinner for you”. Czułam się przytłoczona, a brak reakcji z mojej strony na wiadomości od niego powodował, że słyszałam teksty typu „you were supposed this, that” itp. napisane drukowanymi literami. Umówiliśmy się na trzecie spotkanie – wiedziałam, że to będzie ostatnie, bo sama zamierzałam skończyć tę farsę.


Darmowa diagnoza psychologiczna

Kilka dni po jego powrocie do Polski umówiliśmy się jak zwykle na piwo. Od początku rozmowa się nie kleiła, a każda próba zagadania kończyła się z jego strony przytakiwaniem. Odczułam, że go nie interesuje, co wydarzyło się u mnie, co tylko potwierdziło moje podejrzenia, że wszystkie synonimy słowa „beautiful”, których się nasłuchałam na wcześniejszym spotkaniu miały jeden cel, który podobnie jak lot balonem skończył się fiaskiem. Postanowiłam, że dopiję piwo i powiem mu, co myślę o całej tej relacji. Nie miałam nawet takiej szansy. Po ostatnim łyku Pilsnera zaczęłam temat naszej znajomości. Po moim stwierdzeniu: „we should stop seeing” - zgodził się, wstał i wyszedł z restauracji. Zaskoczona, że poszło tak łatwo siedziałam patrząc przed siebie, bo wydarzyło się to tak szybko, że nie zdążyłam zaktualizować sytuacji.

Kilkadziesiąt minut później zraniona duma męska dała o sobie znać. Dowiedziałam się, że spotkania ze mną przypominały te biznesowe, nie mam w sobie nic z kobiety, a ponadto odstraszam mężczyzn od siebie, bo nie pozwalam im spełniać instynktów. Co więcej, z punktu lekarskiego mam ponoć objawy Aspergera, jestem bipolarna i „fucked up”. Stwierdził też, że na jego szczęście w Polsce jest dużo kobiet do wyboru, które nie są takie porąbane jak ja i na pewno sobie kogoś znajdzie. To chyba moje ulubione zdanie z tego całego monologu, który czytałam śmiejąc się robiąc zakupy w Biedronce.


Moje wyrazy współczucia dla jego zranionej męskiej dumy i w ogóle męskości. Przepraszam, że nie poszłam z Tobą do łóżka i przeze mnie musiałeś powstrzymywać swoje nieujarzmione instynkty. To bardzo wymagające i męczące pogadać z laską czy iść z nią na spacer. Zachowałam się egoistycznie trzymając się swoich zasad, a także olewając Cię, bo nic do Ciebie nie czułam.

Czujecie ten sarkazm?

Mam nadzieję, bo już się przestraszyłam, że ktoś wziął ostatni akapit na poważnie.


Najbardziej w tym wszystkim smuci mnie to, że nie spytałam go o wiek, a przyjmowałam zakłady…


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

O dotyku słów kilka

Dotyk. D O T Y K – 5 liter, rzeczownik rodzaju męskorzeczowego. Zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego to „ zdolność odczuwania...

Comments


bottom of page